wtorek, 21 czerwca 2011

Ava - aktywny krem pod oczy BIO rokitnik

Dziś kolejny produkt zachwalanej już przeze mnie polskiej firmy Ava Laboratorium. Niezmiennie jestem bardzo zadowolona i cieszę się, że trafiłam na tą firmę.


Krem ten właściwie kupiła moja mama z myślą o sobie, ale postanowiłam go jej podebrać, szczególnie z racji jego dość przyjaznego składu, który wydawał mi się szczególnie kuszący dla delikatnej skóry pod oczami. Właściwie jest to mój pierwszy krem pod oczy używany regularnie i na poważnie, wcześniej jedynie używałam kilku próbek w okresach "okołosesyjnych" kiedy z racji małej ilości snu moje oczy nie wyglądały zbyt pięknie.

Produkt opakowany jest w niewielką, estetyczną tubkę z małą dziurką umożliwiającą dozowanie odpowiedniej ilości kosmetyku. Ogólnie podoba mi się to opakowanie, jedyne co mi trochę przeszkadza to lekko tandetny zgrzew, no ale umówmy się, że w środku ma się znajdować dobry kosmetyk, a to co na zewnątrz jest już trochę mniej ważne ;) W środku mamy 25 ml kremu, za cenę ok. 20 zł (już niestety nieco więcej niż inne produkty Avy, ale warto, same zaraz zobaczycie ;)).


Zgodnie z instrukcją na opakowaniu, należy nanieść na skórę wokół oczy niewielką ilość kremu, po czym kiedy się wchłonie, zetrzeć nadmiar zwilżonym wacikiem. Przyznam się od razu, że tak nie robię, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chce, a że stosuję krem wyłącznie na noc, w niczym to nie przeszkadza. Pod makijażem taki niestarty krem prawdopodobnie by się trochę zrolował, więc na dzień jednak polecam stosowanie się do instrukcji.


No dobrze, ale co z działaniem? Jak dla mnie super :) Od razu powiem, że w sumie nie mam wielkich problemów z workami pod oczami, ciemnych cieni nie mam praktycznie wcale, więc nie wiem jak krem by sobie z tym radził, ale jak na moje potrzeby sprawdza się doskonale. Przede wszystkim wygładza i nawilża delikatną skórę pod oczami, sprawia że rano spojrzenie jest nieco świeższe i mniej zmęczone, a małe zmarszczki na dolnej powiece mniej widoczne. W połączeniu ze swoim przyjaznym składem (brak parabenów) krem daje mi świadomość, że robię coś dobrego dla swojej twarzy i być może nie zestarzeję się na Babę Jagę :D

Dodam jeszcze, że mojej mamie również ten krem bardzo przypadł do gustu, a myślę, że ją, jako posiadaczkę cery dojrzałej jest znacznie trudniej zadowolić w tej kwestii :)

Moja ocena: 6

Czy kupię ponownie? Tak, zdecydowanie! :)

Skład: Aqua, Glycerin, Vitis Vinifera (Grape) Oil, Sea Buckthorn Extract, Hydroxyethyl Acrylate Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 60, Carrageenan Gum, Butyrospermum Parkii, Sodium Dehydroacetate, Parfum, Xanthan Gum, Aloe Barbadensis Leaf Juice, EDTA.

środa, 15 czerwca 2011

Nail Paint by Barry M - Limited Edition Pink

Dzisiaj recenzja drugiego lakieru Barry M z mojej kolekcji - Limited Edition Pink.


Kupiłam go zachęcona pozytywnymi wrażeniami po użyciu odcienia Raspberry i... właściwie to nie jestem aż tak bardzo zadowolona jak spodziewałam się być.

W buteleczce tradycyjnie mamy 10ml, lakier posiada wygodną zakrętkę i dość długi pędzelek. Niestety okazuje się, że lakiery te mają zazwyczaj nieco krzywo przycięty pędzelek (pojedyncze, lekko wystające włoski), co mnie osobiście trochę przeszkadza w dokładnym pomalowaniu paznokci. Początkowo myślałam, że jest to wada jednej, konkretnej, posiadanej przeze mnie sztuki, ale teraz kiedy mam więcej kolorów, widzę że niestety lakiery Barry M już tak mają. Tak czy inaczej da się to przeżyć, szczególnie ze względu na świetne krycie - jak zwykle u Barry'ego :) Na upartego wystarczy jedna warstwa, ja zawsze kładę dwie. Niestety przy nakładaniu lakier trochę smuży, tzn. nie widać tego kiedy się patrzy na kolor, ale warstwa na paznokciu nie jest gładka pod względem faktury (to mnie nieco zdziwiło, bo przy Raspberry nic takiego nie zauważyłam).


Kolor to intensywny róż, jednak jeszcze nie z tych odblaskowych, taki w sam raz na wiosnę czy lato, kiedy mamy ochotę na kolorowe paznokcie :) taki trochę barbie ;)

Jeśli chodzi o trwałość to trochę się zawiodłam - tradycyjnie szybko ścierają się końcówki, chociaż tutaj, przy dość jasnym kolorze akurat to nie jest widoczne i nie przeszkadza, za to lakier dość szybko zaczął odpryskiwać i to już niestety jest sporą wadą.

Poniżej swatche:

W świetle dziennym:
 
Z lampą błyskową:

Jak widzicie kolor jest bardzo ładny i chyba to jest największą zaletą tego lakieru ;) Wadą z pewnością jest wspominana przeze mnie już dostępność - angielska strona producenta, lub w Polsce sklep internetowy BeingEco.

Moja ocena: 4,5 - na 5 trochę za słabo pod względem trwałości, ale ogólnie to dość fajny produkt.

Czy kupię ponownie? Szczerze mówiąc nie wiem. O ile po wypróbowaniu Raspberry miałam ochotę na więcej lakierów Barry M, o tyle teraz, po zapoznaniu się z kolejnymi dwoma kolorami, poważnie zastanawiam się, czy chcę próbować kolejne. Jednak akurat ten odcień różu jest moim letnim, lakierowym must have, więc jeśli nie znajdę nic lepszego w tym kolorze to pewnie skuszę się na kolejną butelkę :)

A czy Wy miałyście kiedyś do czynienia z lakierami tej firmy? Jakie są Wasze wrażenia?

Rozdania, rozdania! :)

W tym miesiącu dziewczyny szaleją i rozdają na prawo i lewo ;) Oto co można zgarnąć i u kogo:

Rozdanie u Siulki, TU - do wzięcia same cuda:

Rozdanie trwa do 9 lipca.


Rozdanie, a raczej dwa u Smieti, TUTAJ i TU, wspólnie z firmami Mary Kay i Synesis, oto nagrody:





Rozdanie z Mary Kay trwa do 22 czerwca, rozdanie z Synesis do 25 czerwca :)


Rozdanie u Shevy, TU, do wzięcia:

Zgłoszenia do 30 czerwca.


Rozdanie u Farfallebelle, TUTAJ, a w nim same cudeńka ;)

Trwa do 1 lipca.


I ostatnie rozdanie u Antii, TU, pierwsza nagroda wygląda tak:

Jest również i druga, równie fajna :) Rozdanie trwa do 29 czerwca.


To by było na tyle, uffff ;) Tymczasem wracam do swoich zajęć, a jeszcze dziś powinna pojawić się nowa recenzja :)

niedziela, 12 czerwca 2011

Essence - SOS nail care balm

Będąc ostatnio w naturze, jak zwykle utknęłam na dłuższą chwilę przy szafie Essence, a że szukałam akurat czegoś na suche skórki wokół paznokci wpadł mi w oko ten balsam. Chwilę wahałam się czy nie lepiej wziąć olejku, ale on z kolei nie obiecywał pielęgnacji skórek, więc ostatecznie wybrałam balsam.

 

Zgodnie z zapewnieniami producenta, jest to balsam odżywiający i nawilżający suche skórki i paznokcie. Jeśli chodzi o paznokcie to oczywiście nie liczyłam na żaden efekt, bo na moje pazury prawie nic nie działa, nawet słynny Nail Tek potrzebował na to dużo czasu, ale pomyślałam, że może poprawi się dzięki temu stan moich skórek. Zresztą za ok. 9 zł można próbować :)

 

Balsam ma gęstą, dość dziwną konsystencję. Wydaje mi się, że rozpuszcza się w wyższej temperaturze, tzn. sam w sobie jest biały i zawiera dziwne "gluty", ale kiedy go wcieram w paznokcie wydaje się rozpuszczać i być bardziej oleisty. Niestety po posmarowaniu nim paznokci balsam zostaje za skórkami i z boku paznokci, tworząc brzydki biały nalot - z tego powodu nadaje się on do smarowania wyłącznie na noc, aczkolwiek biały nalot po pierwsze w ogóle się nie wchłania przez ten czas, a po drugie za nic w świecie nie chce się zmyć podczas normalnego mycia rąk (ja swoje co rano szorowałam szczotką).

 

Mimo wszystko, postanowiłam przetrwać te wszystkie niedogodności, oczekując jakiegoś działania - tu niestety również się zawiodłam. To znaczy, nie tak do końca, bo jednak jakieś drobne działanie było, ale według mnie wyłącznie doraźne, wystarczył jeden wieczór bez smarowania i skórki znowu stawały się suche, zresztą po posmarowaniu też wcale nie były jakieś ekstra nawilżone, jedynie w miarę zadowalająco. Mimo to wytrwale smarowałam się tym balsamem przez dłuższy czas z nadzieją na pojawienie się jakiś efektów - nic z tego. Niestety stwierdzam, że te kosmetyk to bubel :( Działanie jest zdecydowanie za słabe jak na niedogodności, które trzeba znosić, żeby je w ogóle zobaczyć. 

Moja ocena: 2 (dodałam jeden punkt tylko za to, że jednak jakiekolwiek działanie było)

Czy kupię ponownie? Nie, nie i jeszcze raz nie. Stracone pieniądze.

Skład: AQUA (WATER), CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CETYL ALCOHOL, PROPYLENE GLYCOL, PALMITIC ACID, STEARETH-21, GLYCERIN, STEARIC ACID, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA BUTTER), DIMETHICONE, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, POLYACRYLAMIDE, C13-14 ISOPARAFFIN, LAURETH-7, DISODIUM EDTA, PANTHENOL, SIMETHICONE, PROPYLPARABEN, METHYLPARABEN, PARFUM (FRAGRANCE), HEXYL CINNAMAL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, CITRONELLOL, LINALOOL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, HYDROXYCITRONELLAL, CI 17200 (RED 33 LAKE), CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE)
lub
AQUA (WATER), CETEARYL ALCOHOL, GLYCERIN, GLYCERYL STEARATE, ISOPROPYL PALMITATE, OCTYLDODECANOL, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, PALMITIC ACID, STEARIC ACID, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA BUTTER), ALLANTOIN, BISABOLOL, PANTHENOL, UREA, CETEARYL GLUCOSIDE, PROPYLENE GLYCOL, ALCOHOL DENAT., SODIUM HYDROXIDE, ARACHIDIC ACID, MYRISTIC ACID, HYDROLYZED KERATIN, DISODIUM PHOSPHATE, BIOTIN, CITRIC ACID, DENATONIUM BENZOATE, PHENOXYETHANOL, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, PARFUM (FRAGRANCE), ANIS ALCOHOL HEXYL CINNAMAL, GERANIOL, LIMONENE, CITRONELLOL, CI 17200 (RED 33)

Swoją drogą nie rozumiem zbytnio tego składu: coś lub coś - to przepraszam, skąd mam wiedzieć co kładę na swoje paznokcie? Na słoiczku w żadnym miejscu nie ma wypisanych składników, jedyna informacja pochodzi ze strony Essence...

piątek, 10 czerwca 2011

Vipera High Life nr 805

Ufff, zgodnie z obietnicą - nowy post :)

Postanowiłam wprowadzić pewne drobne zmiany w wyglądzie swoich recenzji, mianowicie aby było dla Was bardziej czytelnie, postanowiłam dodać dwie rzeczy: moją ocenę produktu w skali 1-6 oraz "Czy kupię ponownie", dzięki czemu na szybko, bez czytania recenzji będziecie mogły stwierdzić czy z danego kosmetyku jestem zadowolona i ewentualnie podjąć decyzję czy interesuje Was dalsze zagłębianie się w moje wypociny ;) Myślę jeszcze nad tym, aby wprowadzić dalszy podział recenzji na kategorie, ale jest to jeszcze w fazie przemyśleń, więc na razie zostaje tak jak jest :)

Dziś lakier, który początkowo wydał mi się... dziwny ;) To Vipera High Life numer 805, na pierwszy rzut oka piękny, intensywny, idealny kobalt.






Kupiłam go skuszona kolorem, mimo że czytałam wcześniej niezbyt pochlebne opinie na temat jakości lakierów z tej serii. Mimo wszystko uznałam, że za 9 zł warto zaryzykować i przekonać się na własnej skórze jak to wygląda.

No i cóż... Moje pierwsze wrażenie było... no powiedzmy niezbyt pozytywne. Nałożyłam lakier na paznokieć, spodziewając się tego pięknego koloru, a tu co? Woda! I to niemal dosłownie - prawie zero koloru i baaardzo rzadka konsystencja lakieru. Jednak postanowiłam się nie zrażać, szczególnie że szybko odnalazłam pozytywy takiego stanu rzeczy: z racji swojej konsystencji lakier bardzo łatwo i przyjemnie się nakłada, w dodatku okazało się, że mimo że krótki, pędzelek jest dla mnie bardzo wygodny: ma odpowiednią szerokość i jest "płaski" co dla mnie jest dużym pozytywem.

Nałożyłam kolejną warstwę - znacznie lepiej. Oczywiście nie było idealnie, nadal widać było duże prześwity, ale na pewno nie było tak źle jak wydawało mi się po pierwszej warstwie. Po nałożeniu trzeciej warstwy byłam całkiem usatysfakcjonowana - minimalnie prześwitywały mi białe końcówki w ostrym świetle, ale efekt uznałam za zadowalający. Przy okazji odkryłam kolejne pozytywy: lakier schnie wręcz ekspresowo, w dodatku dzięki temu, że jest rzadki nie robi smug, a powierzchnia paznokcia po pomalowaniu jest bardzo gładka i błyszcząca.

Ostateczny efekt bardzo mi się spodobał. Kolor jest niesamowity, naprawdę trudno było mi go uchwycić aparatem, jest tak wibrujący i żywy, że każde zdjęcie odbierało mu urok. Na szczęście kilka drobnych manipulacji Photoshopem i voila! Oto swatche:

Z lampą błyskową:

Światło dzienne:

No czy to nie jest piękne? :)

W ogólnym rozrachunku jestem zadowolona z tego lakieru. Mimo pewnych wad, posiada on wiele zalet, które zdecydowanie rekompensują te drobne niedogodności, a największą zaletą jest fantastyczny kolor, z tego też powodu czaję się na kilka następnych kolorków z tej serii ;) Jeśli chodzi o trwałość, jest przeciętna, nie powiem dokładnie ile dni, bo kładę na wierzch Nail Teka, w każdym razie trzyma się podobnie do większości lakierów.

Moja ocena: 4

Czy kupię ponownie? Tak, chętnie inne kolory.

sobota, 4 czerwca 2011

Uwaga, będę się chwalić! :)

Jakiś czas temu pisałam Wam o tym, że mój makijaż bierze udział w konkursie na wizażu. Niedawno miało miejsce ogłoszenie wyników i ku mojej radości... WYGRAŁAM! :) To znaczy znalazłam się w gronie 15 laureatek, co jest nie lada zaszczytem, bo patrząc na piękne prace pozostałych dziewczyn czuję się taaaaaka malutka.

W każdym razie, co mnie również niezmiernie cieszy, nagrodą był zestaw kosmetyków Delia Onyx, a to oznacza, że jak tylko do mnie przyjdzie i skończy się sesja, będą recenzje, recenzje i jeszcze raz recenzje! Hurra! :D (mam nadzieję, że też Was to cieszy tak jak mnie ;) )


Tymczasem Pokazuję swój makijaż. Przyznam że jestem z niego całkiem zadowolona jak na moje zupełnie nieprofesjonalne możliwości :)




Mam nadzieję, że Wam też się podoba :) Tymczasem oddalam się do nauki - kolejny wpis najpóźniej 10 czerwca! (wtedy wreszcie koniec sesji ;) )
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...